KARMA SUCHA CZY MOKRA?
Odpowiadając politycznie i zgodnie z prawdą: każda karma, byleby była dobrej jakości. W rzeczywistości to bardzo złożony temat, ponieważ dotyka strawności i wartości jedzenia, czy to mokrego czy suchego. Dlatego tu będzie miał miejsce długi wpis 🙂
Wysoka jakość rzadko idzie w parze z niską ceną. Ale zdarza się, że nawet markowe, znane i popularne karmy mokre czy też suche, utrzymując wysoką cenę – za swą jakość powinny się wstydzić.
Karma sucha
W suchej karmie łatwiej ukryć jakościowe niedociągnięcia, konserwanty, przetworzenie produktu do granic jego oryginalnego pochodzenia, podracować zapachowo, oraz tak manewrować składem mięsa i jego pochodnymi, że konsument ma wrażenie, że zakupił karmę, w której już nie ma miejsca na ryż i warzywa. Ale o tym piszemy tu – o wskazówkach po labiryncie opisów i składu karm suchych.
Najwartościowsze są karmy liofilizowane (suszone „mrozem”): tu nie zmienia się nic molekularnie, zapachowo, a witaminy nie ulegają degradacji. Kolejne, to te pieczone/wypiekane: nie są wyraźne ale naturalne zapachowo, ponieważ w wysokiej temperaturze te związki ulatniają się. Ich wartość odżywcza pozostaje na wysokim poziomie, do tego są łatwo przyswajane. I najczęściej spotykane i sprzedawane, czyli te poddawane procesowi ekstruzji – wysokiemu ciśnieniu i temperaturze, bardzo często podrasowywane zapachowo. Każdy z tych cykli zabezpiecza pożywienie przed psuciem. Co prawda, inne zdanie mieliby tu BARFowcy, których punkt widzenia szanujemy, wiedzę cenimy, jednakże nie do końca się z nimi zgadzamy 🙂
Karma taka nie psuje się, najwyżej utlenia i traci zapach. Suchy produkt waży niewiele, jest wygodny logistycznie, praktyczny, powtarzalny, łatwy do podania. Poza tak wieloma plusami, pojawiają się i słabe strony, o czym piszemy poniżej↓. Przy okazji: uważajmy na otoczone tłuszczem ekstrudowane chrupki, bo ekspresowo jełczeją i stają się toksyczne (mimo, że pachną pieczonymi pączkami). Lepiej kupić olej lniany, czy ten z łososia i polać sowicie karmę – będzie zdrowiej i smaczniej.
→Woda to życie, także to wewnątrzustrojowe, którego nie dostrzegamy i niesłusznie go ignorujemy.Sucha karma to tylko 10% wilgotności, gdzie normalne jedzenie jest na poziomie 60-80%. Stąd też, nasz ulubieniec będąc na takim jedzeniu musi uzupełniać płyny na potęgę!Należy zdawać sobie sprawę, że odwodnienie z powodu takiego pożywienia, nie jest obojętne dla układu pokarmowego, z którego sucha karma wyciąga wodę, zaburzając równowagę osmotyczną jelit i często uszkadzając jego ścianki. Wcześniej – chrupki drażnią przełyk, a kolejno – żołądek, gdzie pojawiają się pierwsze enzymy trawienne. Jak to ma organizm skompensować w starciu z tak nienaturalnie suchym pokarmem? Bo kiedy psu się ulewa, ma zgagę, cofki żółci, gęsty mocz – zastanówmy się, czy sucha karma nie jest ich przyczyną. Ciągłe uzupełnianie płynów jest w tym układzie niezbędne, choć czasem i pies oraz kot potrafi być odwodniony – nie czując tego. Najbardziej narażeni są seniorzy, którzy z wiekiem mają upośledzone odczuwanie głodu oraz niedoboru płynów. Koty korzystające z chrupek plus ich genetyczne predyspozycje – zwiększają →swoją „szansę” na nieuleczalną chorobę w postaci niewydolność nerek.
Gdy tak karmimy pupila, powinniśmy karmę suchą uprzednio namoczyć – tak sugerowałby gastrolog i
dodanie do suchej karmy wody, spowoduje uwolnienie zapachów i smaków – więc nie stoi nic na przeszkodzie, by zmienić swoje dotychczasowe przyzwyczajenia.
Karma mokra
Karma mokra o wilgotności 60-80% jest najbardziej zbliżona do naturalnego pożywienia. Słabymi stronami tej wersji są: waga, objętość i zwiększone narażenie na psucie niż to ma miejsce w suchej karmie. Popularne i fatalne niestety→puszki, saszetki, rzadko spotykane kartoniki, jedzenie mrożone oraz to pasteryzowane po babcinemu, w słoikach: charakteryzują się odpowiednią ilością wody, która stwarza wartość dodaną – efekt sosu lub smakowitej galaretki, będące oczywistą przyjemnością psiego i kociego delektowania się wypływającego z konsumpcji. Najtrwalsze są puszki, ale sami nie żywimy się na co dzień taką wersją jedzenia, więc nie fundujmy tego naszemu zwierzakowi. Poza tym, gdy otworzymy puszkę pozostałe jedzenie należy z niej usunąć. W przeciwnym razie następuje reakcja utleniania (jedzenie/metal/powietrze) i cała zawartość staje się trująca!
Transparentność składowa karm mokrych jest zdecydowanie większa, ale! zwróćmy uwagę na określenie „mięso (królicze) oraz jego pochodne”, które może mówić o tym, że mięsa z królika może być 1% a reszta w ilości 99% to odpady (czyli tu także niestrawna, →bogatobiałkowa… lecz nieprzyswajalna sierść).
Nie należy się sugerować wyglądem mokrego jedzenia, ponieważ nie powinno wyglądać jak ludzkie, podane na talerzu. Nasze domowe zwierzaki są mistrzami w wyjadaniu najlepsiejszych 🙂 kęsów, tracąc dietetyczny balans WBT (węglowodany/białka/tłuszcze). Zmielone jedzenie, mimo swojej wyłącznie wizualnej nieatrakcyjności, ułatwia penetrację enzymów trawiennych, a tym samym przyswajanie składników odżywczych – a przecież właśnie odżywianie jest naszym celem nadrzędnym w karmieniu naszych pupili.