zagłodzony grubasek
posłuchaj 🎧
lub przeczytaj 👓
Ten antagonizm do niedawna był nie do pomyślenia – a jednak! Ilość tkanki tłuszczowej nie przekłada się na zdrowe życie naszych milusińskich, a wręcz odwrotnie – oponka na brzuszku i szyi jest świadectwem, że robimy mu krzywdę.
Podstawą dobrego żywienia jest właściwy balans i bilans makro- i mikroelementów. Jedzenie jest źródłem energii, które może zostać magazynowe do formy ostatecznej jaką jest tłuszcz. Powstaje on przede wszystkim z węglowodanów, które przekształcają się w cukier, a ten „niespalony” cukier zamienia się w tłuszcz zalegający w komórkach. Natomiast, niewykorzystane tłuszcze zwierzęce, czy nadmiar olei roślinnych nie zostają trawione enzymatycznie przez układ pokarmowy i następuje szybkie pozbywanie się ich z jelitowej zawartości – takie wydalanie nazywane jest tłustym kałem, który przypomina rozwolnienie*. Więc nasze psy i koty nie tyją od tłustego jedzenia, tylko mocno węglowodanowego – a takie właśnie funduje im koncernowy marketing dietetyczny: light=niskokalorycznie, mało smacznie, ale pachnąco syntetycznie 🙁 , byleby napełnić żołądek, który rozciąga się i rozciąga, pragnąc coraz więcej i więcej…
U psów i kotów z nadwagą borykamy się z chorobami towarzyszącymi: bolącymi stawami, brzydką sierścią, alergiami i chorobami nerek, apatią. Przyczyną, nie koniecznie są choroby wrodzone, ale właśnie zagłodzenie – wynikające z deficytów na poziomie mikro- i makro-elementów, będącymi tzw drugorzędnymi metabolitami. Mimo ich drugoplanowości są nieodzowne w procesie odżywiania organizmu, i są to: aminokwasy egzogenne, pierwiastki, witaminy rozpuszczalne zarówno w wodzie, jak i w tłuszczach obowiązkowo dostarczonych z pokarmem.
Organizm szukając możliwości uzupełnienia powyższych braków odżywczych, pochłania więcej jedzenia i tym samym energii – w poszukiwaniu i zaspokojeniu tych wartości.
Dokładnie taka sama sytuacja pojawia się w karmach; ponieważ organizacje stojące na straży jakości jedzenia ( AAFCO, FDA) rekomendują i wymagają odpowiedniej odżywczości. Firmy produkujące szybką żywność, czyli chrupki – nadganiają te braki w ilości karmy, którą musi pochłonąć więcej nasz Milusiński, by elementarne wymogi zostały spełnione. Czy dziś już wiesz, Drogi Opiekunie, dlaczego przy fast-foodzie X dajesz 100gram, a w Y musisz 130gram? I nie sądzimy, że nie zastanawiasz się nad kalorycznością, ponieważ przeważnie celujesz w niską cenę 1kg karmy. Mamy nadzieję, iż dziś już widzisz swój błąd, prawda?
Zaakcentować tu warto kolejne kuriozum: w karmach o różnych →chwytliwych nazwach, w tym „light” oraz „dla seniorów” owszem, mamy cały arsenał dodanych „ekstra witamin”, „tylko u nas PUFA”, tylko co z tego jeśli nie ma niezbędnego nośnika jakim jest tłuszcz zwierzęcy czy nierafinowany olej, którego w karmie brak, bo zjełczeje? To także, niestety mydlenie nam oczu.
Kolejna sprawa: zwierzątko może być chore nie tylko metabolicznie ale klinicznie. Kłopoty →wątrobowe, →hormonalne oraz jelitowe ( tu: →eneteropatia białkogubna) mogą powodować magazynowanie toksycznych elementów przechowywanych i rozpuszczanych w wodzie/płynach ustrojowych lub tłuszczu (tworzą się tak zwane adipokiny).
Pamiętajmy, nie odchudzimy grubaska wypełniając mu żołądek – wpadniemy w błędne koło. Jedynym wyjściem staje się →wartościowe jedzenie, podawane w mniejszych ilościach i częściej, ale o tym piszemy w kolejnym →wpisie.
*by zobrazować tę sytuację, warto sięgnąć po własne doświadczenia; kiedy jesteśmy przejedzeni fast-foodem, nasze jelita reagują analogicznie.