zoo-dietetyk-a dobra i zła ?

Posłuchaj…

 

lub przeczytaj:

Do napisania tego postu wręcz zmusiło nas niemiłe doświadczenie. Spotykamy się ze „specjalistami”, którzy ukończyli kursy czy szkolenia (oczywiście nie mamy nic przeciw – sami się na takich edukujemy), posiadając „glejty” szczycą się nimi, ale poza otrzymanymi danymi kalorycznymi oraz wzorami w arkuszu kalkulacyjnym – nie to, że niewiele, ale nic- nie są w stanie z siebie dać. Możemy sprowadzić wszystko do ułomności edukacji, której efektem jest nieodróżnianie enzymu od hormonu, czy →białka od →aminokwasu i mówienie, że  aminokwas uczula. Tudzież wmawianie, że tylko surowizna jest jedyna i idealna, co jest grzechem wprowadzającym monopol dietetyczny. „Co-ponie-którzy” przedawkowują podroby, czy ilość energetycznego tłuszczu, albo suplementują na oślep bez umiaru i celu. Z tymi →mitami rozprawiamy się także na Akademii Pets’Diet. Ty, Droga/i Czytelniczko/ku nie musisz tego wiedzieć, ale ktoś kto zajmować się ma Twoim chorym pupilem – musi umieć to wszystko wyłapać i połączyć , ponieważ to jego odpowiedzialność zawodowa i człowiecza. Taka pustota w wiedzy, brak zrozumienia podstaw metabolicznych, jednoznacznie świadczy że nie mamy niestety do czynienia z pasjonatem, ciekawą świata personą, myślącą, logiczną… I jak tu taki zoo dietetyk może wiązać zależności układowe, gdy siedzi tylko odtwórczo w liczbach?

Przestrzegając, nie dyskredytujemy potrzeby skorzystania z pomocy dietetyka, gdy:

  • sami stawiamy pierwsze kroki w przygotowywaniu posiłków,
  • kiedy pupil jest chory,
  • widzimy →nienazwane niedomagania i chcemy się z nimi zmierzyć, by ulżyć pupilowi, aby było jak dawniej,
  • nie umiemy powiązać wyników badań z tym, co powinien jadać, by było to bezpieczne i odżywcze,
  • gdy chcemy →włączyć suplementy, bo czujemy że coś naszemu zwierzakowi jest potrzebne.

Żeby nie przeżyć 🥷🏿rozczarowania, wybierajmy specjalistów którzy edukują – wtedy oznacza to, że są swobodni w wiedzy. A poza tym kilka rad:

  • nie bójmy się pytać,
  • zrozummy koncepcję,
  • ogarnijmy cele, do których ma nas zaprowadzić przygotowana dieta,
  • uczmy się razem z prowadzącym, by stać się samodzielną/ym,
  • nigdy nie wyłączajmy intuicji,
  • wycofajmy się, gdy tak czujemy.

Jest dietetyka matematyczna, statystyczna, ramowa, która idealnie sprawdza się w teorii i ją wzorcowo prezentuje nasz →kalkulator kalorii. Ona nie zwraca uwagi na indywidualne potrzeby, jednostkowość osobnika, niepowtarzalność domowych rytuałów, sezonowość, niedyspozycje „obiektu” ważonego i mierzonego. W ten kanon przewidywalności i rytmu wpisuje się →jałowa karma, jedzenie gotowe w postaci →fatalnych dla zdrowia puszek, ewentualnie wyliczanie składowych analitycznych danego składnika pokarmowego, bo

Liczby i kalorie to nie nowoczesna (zoo) dietetyka

My reprezentujemy „front wyzwolenia z okowów standardu” 🤣, z którą oczywiście można się nie zgadzać, czy nawet piętnować. Proponujemy dietetykę elastyczną, świadomą, jakościowo strawną,  dostosowaną do: potrzeb, możliwości  i smaków naszego domownika. Zrozumiesz ją Drogi Czytelniku, gdy kolejna karma okaże się sukcesem marketingowym firmy, ale porażką dla Twojego pieseła albo koteła, gdy pojawi się alergia, nadpobudliwość, choroby, które dotąd słyszałeś/aś, że przynależą do rasy ludzkiej.

Nie dajmy się manipulować, spokojnie i z rozsądkiem podejdźmy do wszystkiego (nawet tego, co tu czytamy). Smutne jest to, że tendencyjnie przyzwyczaja się nas do wygody, zapewnia o bezpieczeństwie, akcentuje się matematyczną dokładność oraz powtarzalność składu – usypia się nas, ugruntowując w mylnym przekonaniu, że nie umiemy przygotowywać jedzenia. Czyżby? Czy przygotowując sobie i rodzinie posiłki korzystamy z kalkulatora? Nie, bo wiemy że warzywa to zdrowa podstawa, a mięso to niekoniecznie codziennie. Jadło naszego pupila tez powinno mieścić się w:

  1. standardach żywieniowych (→to podstawa)
  2. odróżniać winniśmy co ma jeść pies, a co kot (→tu)
  3. jak urozmaicać i rozpieszczać pokarmem (tu kliknij)
  4. wiedzieć co je nasz pupil w →chrupkach albo →puszkach

I to tylko tyle – wystarczy mieć odwagę i wyzwolić się od korporacyjnej drętwoty, gotowych  karm (także tych weterynaryjnych), i tu dobry dietetyk ma nam w tym pomóc. Ale zawsze pozostańmy czujni, jak😊 ważki 🦋